Mała Lucy w nawiedzonym domu.

(o 'The Ghost and Mrs Muir', autorstwa Josephine Leslie)

Na co „Mała Lucy” może w życiu liczyć? Przede wszystkim na to, że zawsze pozostanie mała, choćby przekroczyła trzydziestkę.


Na co jeszcze? Na przykład na męża. Tak bardzo szanuje on kobiety swojego życia, że pozwoli matce i siostrom, na podjęcie wszelkich decyzji: zwłaszcza tych dotyczących jego żony i dzieci.

Po śmierci męża, który zostawił „Małą Lucy” z dwojgiem dzieci i w długach, można liczyć na szwagierki. Nie na ich pomoc finansową, oczywiście. Panie za to z chęcią podpowiedzą, gdzie Lucy powinna teraz zamieszkać i jak urządzić mieszkanie. I czy przypadkiem nie postępuje jak egoistka wybierając na swoją sypialnię ten duży pokój i stawiając tam nowe łóżko? A poza tym powinna hodować kury! Nie, bo powinna brać lokatorów albo zostać czyjąś gospodynią! A co z dziećmi? Oddać do adopcji!

Przypuśćmy, że Lucy zostawi na boku szwagierki i wybierze się na poszukiwanie domu do Whitecliffe, miejscowości, gdzie „życie” jest tańsze. Tam czeka na nią pan Coombe, rycerski pośrednik w handlu nieruchomościami. „Słucham, życzy pani sobie zobaczyć Gull Cottage? Oczywiście, że pani sobie tego nie życzy, już panią wiozę do tego innego domu. Które z nas wie lepiej, w jakim miejscu będzie pani wygodniej? Naturalnie, że nie pani, delikatna istotko!”

I tak dalej, i tak dalej. „Mała Lucy” przeżyje jeszcze wiele ciekawych przygód. Ludzie, których spotka na swej drodze (począwszy np. od wydawcy, do którego zaniesie napisaną przez siebie książkę, a skończywszy na własnym synu), będą traktować ją z „dobroduszną pogardą”, bo przecież taka z niej... kobiecinka. Można ją bezkarnie lekceważyć, oszukiwać i przestawiać z miejsca na miejsce. Dla jej dobra, rzecz jasna.

Tylko, że to nieprawda.

'The Ghost and Mrs Muir' to powieść obyczajowa (skręcająca chwilami w stronę romansu), dziejąca się Anglii, w rzeczywistości nie do końca określonej pod względem czasowym (osobiście stawiałabym na początek XX wieku, ale w świecie, gdzie nie doszło do pierwszej i drugiej wojny światowej). Powieść ta wpisuje się w wiecznie aktualną dyskusję: dlaczego tak trudno jest żyć po swojemu? Czy to w ogóle możliwe?

I cóż, okazuje się, że możliwe. Można iść w życiu własną drogą, żyć zgodnie z własnymi zasadami, nawet jeśli w tym celu trzeba zamieszkać w odosobnionym, nadmorski domu, gdzie, na domiar złego, duch pokutuje. W dodatku jest to duch krewkiego kapitana Gregga, który nie życzy sobie u siebie żadnych kobiet... ale w gruncie rzeczy, da się z nim dogadać.

A później można pozbyć się ze swojego życia natrętnych szwagierek i nauczyć się wielu rzeczy... przede wszystkim szacunku do samej siebie. I tego, że żyć szczęśliwie, niekoniecznie oznacza: „jak wszyscy inni ludzie”.

'The Ghost and...' polecam osobom znużonym „tradycyjną” literaturą „kobiecą”, gdzie wszystko obowiązkowo musi kończyć się wielką miłością i ślubem. I gdzie często ucieka się od trudnych zagadnień w stylu, jak traktować innych. I na co pozwolić względem siebie.



Komentarze

Popularne posty